Mamy w Polsce ogrom ludzi, którzy pomagają innym i działają na rzecz dobra wspólnego. Ucząc, pomagając, przelewając kasę na szczytne cele. Działających systemowo zamiast doraźnie. Mówię o prawnikach, którzy pół piątku doradzają za darmo dla ludzi, których nie stać na poradę prawną. O ludziach pracujących w NGO za darmo albo agencjach robiących akcje dla NGO za darmo. O akcji szlachetna paczka albo makretingowcach wydających kalendarz branżowy z którego dochód idzie na szczytne cele. Nie, 5 złotych na WOŚP, które wszyscy wrzucamy się nie liczy.
Bardzo często ci dobrzy ludzie mają jednak problem. Gdy tylko wejdą w charytatywne buty przestają ich cudownie obowiązywać marketingowe, biznesowe i sprzedażowe patenty działające w biznesie. A nie powinny – bo działają też poza biznesem. Niestety, nikt tym dobrym ludziom tego nie mówi – ponieważ wszyscy wiedzą, że nawet jeśli robią to źle to mają serce po właściwej stronie i starają się zmienić fragment świata na lepsze. Ponieważ wszyscy chcemy być mili – nie dostają informacji zwrotnej i nie poprawiają swoich działań popełniając te same błędy.
Pierwszym krokiem do rozwiązania problemu jest zauważenie go. Oto on: ci, którym staracie się pomóc dostają mniej pomocy, pieniędzy i wsparcia ponieważ pomagający nie są dość dobrzy w marketingu, sprzedaży czy perswazji.
Konkurujesz o uwagę klientów (potencjalnych wolontariuszy, sponsorów, patronów) z bankami, politykami, modelkami i telekomami w tych samych kanałach komunikacji w których one są obecne ze swoimi budżetami. Jeśli myślisz, że pozyskasz moją uwagę wiadomością na facebooku na ponad 200 słów – czas pomyśleć po raz drugi. Wybacz, TLDR. Napisz w komentarzu jakie to uczucie przegrać ze śmiesznym kotem. Dobre intencje czy walka o słuszną sprawę nie uzasadniają braku skuteczności czy marnowania zasobów takich jak twój czas albo uwaga twoich odbiorców. Wysyłanie wiadomości, które nie mają szans zadziałać bo brakuje im call to action sprawia, że nie dostajesz wsparcia, którego szukasz. Przez tego typu błąd jakieś dziecko nie dostaje pomocy, którego potrzebuje.
Nie zrozum mnie źle – wiem dlaczego tak jest. Każda złotówka wydana na marketera, sprzedawcę, konsultanta albo UX desingera to złotówka, która nie zostanie wydana na wsparcie słusznej sprawy. Czasami jednak, żeby zarobić stówę trzeba wydać piątaka. A nawet jeśli nie – na każdej konferencji marketingowej znajdziesz minimum kilku ludzi, którzy przepracują dla twojej słusznej sprawy parę godzin w tygodniu za darmo. Na pewno lepiej byłoby gdybyś spytał ich o pomoc zamiast o pieniądze (Większość marketerów nie zarabia kokosów – szczególnie za młodu). Jeśli nie wierzysz, że tak byłoby lepiej: zobacz tą, dwuminutową reklamę:
*https://www.youtube.com/watch?v=Hzgzim5m7oU
Znam wielu dobrych ludzi wśród marketerów i sprzedawców, którzy cały czas są proszeni o przelanie gotówki, której im non stop brakuje. Nie znam zbyt wielu, którzy są proszeni o poświęcenie kilku godzin. Widziałem sklepy internetowe, które podwajają sprzedaż po współpracy z dobrymi specjalistami. Bardzo chciałbym zobaczyć organizację charytatywną, która podwaja wyniki finansowe, z tym samym teamem, który poświęca czas pro bono.
Ps. Proszę, jeśli otrzymacie kiedyś zapytanie o przelew napisane na kolanie – wyślijcie ten artykuł w odpowiedzi i zaproponujcie cegiełkę w postaci 5 godzin pracy za darmo dla tej organizacji charytatywnej. Zapewniam, pomożecie im bardziej niż przelewając stówkę. A jeśli przez przypadek ktoś z organizacji charytatywnej przeczyta ten tekst – niech podeśle e-mail na bartosz@casbeg.com zobaczymy co da się zrobić – możliwe, że będe chciał pomóc. Praca dla dobrej sprawy dobrego marketera jest warta znacznie więcej niż przelana stówka.