Za nami najważniejszy weekend dla Wrocławskiej branży interaktywnej w tym kwartale. W piątek miał miejsce SMD „jak internet zmienia media” a w sobotę odbyły się pogaduchy blogerów. Teraz o pogaduchach a o SMDay za kilka dni.
Każde kolejne pogaduchy oznaczają większą frekwencję, więcej atrakcji, większy wysiłek organizacyjny. 4 edycja była najlepszą z dotychczasowych. Trakcja chłopaków ze studium przypadku jest idealna. Jestem pod wrażeniem i obawiam się ogromu epickości edycji piątej. Tym razem wróciłem do domu przed 6 rano, a najtwardsi kończyli śniadaniem o 9.00. Zamiast jednak słodzić chłopakom postanowiłem kontynuować wątek poruszony w poprzedniej relacji z pogaduch i podrzucić kilka kontekstów w których mogliby pojawić się sponsorzy/ partnerzy edycji piątej. Blogerzy Blogerami, ale biznes nie śpi a hajs musi się zgadzać.
Przy okazji relacji z trzecich pogaduch napisałem:
„Zdziwiony byłem brakiem służbowej obecności branży interaktywnej i ogólnie biznesu. Wśród tych 100 osób pewnie są takie, które mogą teraz lub przyszłości być wartościowym aktywem w kampaniach reklamowych marek i wypadałoby mieć z nimi relacje będąc Social Media Managerem. Kosmetyczka, która za free ucharakteryzowałaby kogoś na zombie w zamian za reklamę i wspomnienie o niej w relacji mogłaby zyskać kilka całkiem opiniotwórczych klientek. Nie wspominając o sklepie monopolowym, który zdecydowałby się na wsparcie nas jakąś skrzyneczką.”
Wydaje się, że organizatorzy w kwestii obecności biznesu zrobili spory krok naprzód, choć jeszcze sporo pracy przed nimi. Na pewno warto pochwalić obecność Wyborowej i Jacobs Creek. Brawo! Niewielkim kosztem pozyskali obecność i potencjalną przychylność sporej ilości blogerów. Być może komuś zasmakowały, być może staną się częścią stylu życia a stąd niedaleko do darmowego product placementu u zasięgowego blogera.
Chwaląc dalej: Czapki z głów przed Lemon Sky. Agencja stała się sponsorem wydarzenia, pokazywała swój showreel (świetny!) przed pokazami a jej przedstawicieli byli obecni w trakcie jak i po konferencji (After w wykonaniu Mariusza Pełechatego!). Z tego co wiem starali się pomagać studiumprzypadu jak mogli. Dość powiedzieć, że dwie marki alkoholowe o których piszę powyżej to ich klienci. Wzorowy partner eventowy.
Kto mógłby wesprzeć następne pogaduchy? W jaki sposób? Co z tego mieć?
1. Miejsce gotowe przyjąć ponad 100 osób na afterparty. Bo, że główna część powinna rozgrywać się w nowych horyzontach to jasne. Czapki z głów przed kinem, które jest doskonałą lokalizacją do tego typu przedsięwzięć. NH zarządza świetna ekipa i udaje im się siać twórczy ferment w mieście. Choć after w barrio był bardzo dobry, to trend pokazuje, że na następnych pogaduchach potrzebne będzie znacznie większe niż to miejsce z co najmniej 5 barmanami, piwnicą alkoholu i parkietem gotowym udźwignąć kilka ton całonocnego melanżu.
2. Instytucje transportowe – Bartek i Tomek między trzecią a czwartą edycją zmienili kontekst wydarzenia z lokalnego na ogólnopolski. Na oko frekwencja od trzeciej edycji wzrosła jakieś 4-5 razy i plasowała się mniej więcej na poziomie BlogForumGdańsk. Tych wszystkich ludzi trzeba przewieźć z różnych miast a załatwienie dedykowanego transportu (Wcale nie darmowo!) na zasadzie „wesoły autobus” na pewno zaprocentuje PRowo. Tu punkty zdobywa pkspolonus.pl, który wystawił ekipie Warszawskiej po specjalnej cenie z WIFI i zimną wodą na syndrom postkonferencyjny. Może warto byłoby rozszerzyć współpracę na więcej niż 1 miasto?
Gdzie jest HORECA?
3. Hotele. Firmy cateringowe, restauracje czy hotele to naturalny partner dla tego typu wydarzeń. Każdy z przyjezdnych blogerów musi przecież jeść, spać i odwiedzić minimum jedną wrocławską knajpę w ramach przygotowania do eventu. Z moich doświadczeń konferencycjnych wynika, że najlepsze anegdoty to te z afteru aftera w hotelu – dlaczego więc nie wynająć go całkowicie dla blogerów po preferencyjnej stawce w zamian za obiektywną recenzję na wzór tej którą Segritta zrobiła hotelowi Mercury*. Tym razem Bartek i Tomek tym razem ustawili konferencję pod blogowy couchsurfing (super pomysł na integrację środowiska), ale tak nie musi być wiecznie. Za apkę podziękowania należą się blogerowi z My Web Cases.
4. Catering. Bloger głodny to bloger zły. Przystawki na pogaduchach były cudne, tak samo jak kanapki w barze nowehoryzonty. Brakowało mi np. niszowej muffiniarni, która sprzedawałaby muffiny robione dokładnie pod to wydarzenie. To byłby wielki hit.
5. Restauracje. Część blogerów była w mieście wcześniej z uwagi na piątkowy Social Media Day. (Tomek, Bartek – perfect timing) Dlaczego nie umożliwić im przekąszenia czegoś dobrego w swoim towarzystwie? Checkin w restauracji, recenzja czy ustna rekomendacja na konferencji to wartość, która mogłaby wzmocnić siłę PR takiego miejsca również poza Wrocławiem, tak jak to się udało z Pogaduchy Cafe&Restaurant przy pierwszych 2 edycjach. Niestety, patrząc na strony internetowe Wrocławskich restauracji nie mam wielkich nadziei na to, że ktoś pójdzie po rozum do głowy…
6. Czadowe nisze. Na jednej z wcześniejszych edycji rozdawano nam naszywki „wzorowy bloger”, które kilka osób nawet mocno nosiło. Producent przypinek albo designer projektujący gadżety z pewnością byłby naturalnym partnerem dla wydarzenia. Dlaczego na następnych nie miałoby być do wygrania obrazu niszowego artysty, karykatury wygranej osoby lub grafiki robionej przez studenta czy kogoś po ASP? Młodzi artyści (ponoć nie mają łatwo) mogą zyskać trochę rozgłosu w zamian za kilka/ kilkanaście godzin pracy.
7. Startujące biznesy. Kreowanie mód i tworzenie nowych rynków jest bardzo trudne. Jeśli jednak ktoś ma dobry produkt to największa szansa na zainteresowanie nim blogerów jest właśnie na Pogaduchach i Blog Forum Gdańsk. Na razie startupowcy nie pokazali się na pogaduchach a szkoda.
Na koniec pomysł dla Tomka i Bartka:
Dołączajcie do każdej przesłanej oferty sponsorskiej informację, że w cenie pakietu jest koncept kreatywny obecności marki na pogaduchach. Pierwsze kroki postawione, ale brak mi ciągle kampanii targetowanej do 300 blogerów obecnych na wydarzeniu. Tomek w swojej relacji z InternetBeta pisał tak:
„Promocja – jesteśmy zawiedzeni. Największa konferencja branży internetowej w Polsce. Masa ludzi z działów marketingu, blogerów, ludzi z tysiącami subskrybentów, czytelników, followersów… i najbardziej szalone pomysły na które pozwoliły sobie marki, to lodówka z energetykami i baloniki. WOW! Prawie zemdlałem z wrażenia. Dlaczego nie było marki, która tak jak Mariusz Wesołowski weszłaby na stół. Dlaczego nikt nie odpalił na Becie akcji promocyjnej z prawdziwego wrażenia? Ambient można zrobić za 5 złotych. Poważnie. Tylko za pomysł płaci się więcej. Zgłoście się do mnie drogie firmy, których nazw nie pamiętam, przed Betą 2013. Powiem Wam jak.”
Dziś Pogaduchy idą tą samą, niewłaściwą ścieżką za którą Tomek krytykował InternetBeta. Organizatorzy, zmieńcie to a będzie wam dane do portfolio. Deklaruję wszelką pomoc i trzymam kciuki za te kampanie. Nie może być tak, że firmy wydają grube tysiące złotych na docieranie z informacjami do dziennikarzy, którzy dysponują ułamkiem wpływu, którzy mają blogerzy – o których te same firmy walczyć nie chcą.
Na koniec najważniejszy cytat tego weekendu: „W 300 blogerów na tej sali mamy zasięg większy niż wszystkie dzienniki w tym kraju.” – Tomasz Kudła.
Do zobaczenia na piątej edycji.